- Podobasz mi się - powiedział prosto z mostu - ale nie myśl, że jestem
głupi. - Nie wiem, o co ci chodzi... - Nie jestem tym, z kim chciałabyś zjeść dziś kolację. - Luke - wyznała ponuro -jest strasznym gadułą! - Szeryf Hayes jest moim przyjacielem. Dobrze, że w Oregonie też rodzą się tacy ludzie. Ale jeszcze tego wieczoru ja zostanę twoim przyjacie- \ lem. - O, naprawdę? Kelnerka przyniosła talerze. Gdy tylko odeszła, Vince powiedział: - Zjedz żeberka. Potem pokażę ci samochód Amandy. Society Hill, Pensylwania Bethie nuciła sobie, gdy w końcu podjechali pod jej dom. Dochodziła dwudziesta druga. Była pełnia. Wilgotne powietrze pieściło jej ogorzałe od wiatru policzki. To był cudowny dzień, wspaniały dzień i chociaż robiło się Kalkulatory Późno, Bethie wcale nie chciała, żeby się skończył. Tristan uśmiechnął się do niej. Trzy godziny temu, kiedy się ochłodziło i zaczaj zapadać zmrok, zdjął swój sweter i okrył nim jej ramiona. Teraz tuliła się do miękkiej bawełny, wdychała zapach jego wody kolońskiej. Czuta się prawie tak samo jak wtedy, gdy on sam wcześniej jej dotykał. Dla 103 siebie wyjął z bagażnika granatowy blezer. Był dobrze skrojony, a jednak Covid-19 coś ją dręczyło. Zachichotała, kiedy wreszcie skojarzyła. On wyglądał jak agent FBI. Powiedziała mu to zaczepnie. Mógłby zostać agentem. Na szczęście tylko go to rozbawiło. - Co teraz? - spytała. - Ty wybieraj. - Zgrywasz trudnego? - To byłaby ciekawa odmiana. Bethie zachichotała. Doszła do wniosku, że wypity szampan prawdopodobnie wciąż na nią działa, ponieważ nigdy nie chichotała, nawet w czasach szkolnych. Ale dzisiaj jedną butelkę szampana wypili w holenderskiej Pensylwanii, drugą w Filadelfii, kiedy siedzieli nad wodą po pysznej kolacji. Obawiała się jazdy do domu, ale na Tristana wypity szampan najwyraźniej nie działał. No, ale on był mocno zbudowanym mężczyzną. Zastanawiała się nawet, czy świeżo po transplantacji nerki w ogóle powinien pić alkohol. Myślała o tym, kiedy brał swoje pigułki. - Chyba już nie jesteśmy sami - mruknął Tristan. - Co? Gdzie? - Rozejrzała się po pustej ulicy. Tristan trzymał rękę na oparciu jej fotela. Ona pochyliła się w jego stronę. - Nikogo nie widzę - powiedziała scenicznym szeptem. - Twoja sąsiadka. Za koronkową zasłoną. - Aha, kochana Betty Wilson. Stara zrzęda. Zawsze mnie obserwuje. Najwyższy czas coś jej pokazać. - Bethie objęła Tristana za szyję i pocałowała w usta. On poddał się, też ją objął i próbował przyciągnąć do siebie, ale szklanki do wody przeszkodziła mu dźwignia zmiany biegów. Puścili się zadyszani. Oczy znów mu pociemniały. Kochała, kiedy błyszczały tak intensywnie. - Bethie... -zaczął. - Boże! Wejdź do środka! Uśmiechnął się. - Myślałem, że nigdy o to nie poprosisz. Wirginia Na parkingu było ciemno, ale szeryf Amity był dobrze przygotowany. Najpierw wyjął dwie latarki, potem pas z narzędziami, który zawiesił sobie na biodrach. Rainie była pod wrażeniem.