– Wiesz, kim jest ta dama? – spytał, pochylając się do portiera. – Jak się nazywa?
Chciał nawet położyć na kontuarze dziesiątkę albo piętnaście kopiejek, ale zamiast tego walnął pięścią. – No! Służący popatrzył na wyjątkowo potężną pięść z uszanowaniem, niechęć we wzroku przygasił i przyozdobił swą mowę uniżonymi słówkami. – Nie wiadomo jest nam. W mieście za pozwoleniem waszej wielmożności ją widywaliśmy, ale do nas tu po raz pierwszy zawitać raczyła. Uwierzyć w to było łatwo – przepiękna i wytworna dama nie miała czego szukać w takiej norze. – A i zapiskę do łaskawego pana zostawiła, proszę uniżenie. Pułkownik chwycił zaklejoną wąską kopertę, powąchał. Pachniało korzennym, ostrym aromatem, od którego nozdrza pana Feliksa omdlewająco zadrżały. Wszystkiego dwa słowa: „Północ. Synaj”. O co chodzi? Ograniczenia lotów od 1 maja do 31 maja 2022 r. Miodem spływające serce natychmiast podpowiedziało policmajstrowi: to czas i miejsce spotkania. No, co do czasu, to wszystko zrozumiałe – godzina dwunasta minut zero zero. Ale co to takiego „Synaj”? Oczywiście jakaś przenośnia. Myśl, nakazał sobie Lagrange, nie przypadkiem jego ekscelencja pan gubernator powiedział wtedy: „Zadziwia mnie, pułkowniku, chyżość pańskiego umysłu”. Najważniejsze, że do północy pozostało tylko trzy kwadranse! – Synaj, Synaj, bądź tu mądry... – z zadumą zanucił pan Feliks na melodię szansonetki Influencerzy Tiktokerzy Youtuberzy rynek w Polsce Bukiet miłości. Portier, wciąż jeszcze pod wrażeniem policmajstrowego kułaka, spytał usłużnie: – Synajem interesuje się wasza wielmożność? Niepotrzebnie, pozwalam sobie zauważyć. O tej godzinie nikogo tam nie ma. Kaplica Świętego Mikołaja zamknięta, wcześniej niż jutro nie dostanie się tam łaskawy pan. I wyjaśniło się, że Synaj to wcale nie święta góra, na której Mojżesz rozmawiał z Panem, a ściślej – nie tylko ona, ale i znana nowoararacka ciekawostka, skała nad jeziorem, na której odprawia się modlitwy do świętego Mikołaja. Królewska lakoniczność bileciku robiła wrażenie. Ani „czekam”, ani „przybądź”, ani co to takiego „Synaj”. Niezachwiana pewność, że on wszystko zrozumie i natychmiast przyleci na zew. A przecież widziała go tylko przez chwilę. O bogini! Dopytawszy się, jak dojść do Synaju (wiorsta z kawałkiem na zachód od klasztoru), policmajster udał się na nocną schadzkę. Dusza zamierała mu od czarownych przeczuć, a jeśli coś rzucało cień na jego zachwyt, to tylko wstyd za ubóstwo „Przytułku”. Powiedzieć, że przybył incognito, z tajną misją, w szczegóły się nie wdawać – umyślił sobie na poczekaniu pułkownik. Bez szczegółów nawet lepiej wyjdzie, bardziej tajemniczo. Ulice Nowego Araratu przed nocą jakby wymarły. Na całej drodze do klasztoru Lagrange napotkał tylko jedno żywe stworzenie – kota, w dodatku czarnego. Idąc wzdłuż białych ścian klasztoru, potem koło cerkiewki przy furcie, pułkownik dotarł do skraju lasu. Szedł jeszcze przez jakiś kwadrans szeroką, dobrze udeptaną, z lekka wznoszącą się ścieżką, aż zza drzew wyłoniło się wzgórze ze spiczastą wieżyczką; za nim nie było już nic oprócz czarnego, usianego gwiazdami nieba. masaż dla kobiet w ciąży warszawa Feliks Stanisławowicz żwawym krokiem wbiegł na górę i zatrzymał się: zaraz za kaplicą wzgórze się urywało. Daleko w dole, pod urwiskiem, pluskała woda, lśniły okrągłe głazy, a dalej rozlewało się bezbrzeżne Jezioro Modre, miarowo kołysząc swoją płynną masę. Niezły krajobraz – pomyślał Lagrange i zdjął czapkę, nie z podziwu dla majestatu przyrody, tylko żeby mu angielskiego nakrycia głowy wiatr nie zdmuchnął. Ale gdzie ona? Czy nie zażartowała sobie z niego? Nie! Od drewnianej ściany oderwała się szczupła postać i zbliżyła powoli. Strusie pióra trzepotały nad kapeluszem, woalka jak leciutka pajęczynka furkotała przed twarzą. Ręka w długiej rękawiczce (już nie szarej jak przedtem, lecz białej) podniosła się, przytrzymując brzeg kapelusza. Właściwie widać było tylko te białe ręce, poruszające się ptasimi ruchami,